Depresja to niekończące się oceany smutku, rozpaczy, beznadziei. Mnóstwo pytań, które pozostają bez odpowiedzi. Czas, który przelatuje przez palce bez żadnego sensu. Depresję każdy przeżywa indywidualnie, na swój sposób, choć pewien zestaw emocji, zachowań, myśli jest dla wszystkich taki sam. Depresja jest czarną dziurą, w którą się wpada. Na początku nie widzie się wyjścia, cała normalna rzeczywistość staje się odległą galaktyką. Ludzie wokół nagle stają się dziwnie obcy. Choroba zmienia postrzeganie siebie. Kim jestem, co ja tu robię, po co ja żyję? Pytania, co prawda zadawane od wieku przez filozofów, ale w depresji stają się jakoś dziwnie zniekształcone, a odpowiedzi przybierają formę totalnie pesymistyczną, z założenia skazaną na najgorsze.
Nie śpię
Nie śpię, nie mogę spać. To już czwarta noc. Obłąkańcze myśli urządzają gonitwy w głowie. Dziwne potwory wychodzą z ukrycia. Przeszłość i przyszłość zlewają się w jedną czarną, bezkształtną magmę. Nie mogę sobie przypomnieć, kim jestem, co robię, co robiłam, nie rozumiem, co się dzieje. Czas przestał istnieć. Trwam. Tracę kontakt ze sobą samą. Mieszają się myśli, znaczenia, słowa. To już czwarta noc bez snu. Jest czwarta rano. Zaraz oszaleję. Rzucam się na łóżku jak ryba w sieci. Jeśli na chwilę zasnę, zaraz się budzę. Co za koszmar! I jeszcze do tego jakieś okropne sny. Trzęsie mnie zimno. Jestem strasznie podenerwowana, rozdygotana w środku, zmęczona. Nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Nie mogę czytać, telewizja mnie wkurza, nie jestem w stanie słuchać żadnej muzyki. W nocy wszystko wydaje się takie inne, demony z mojej głowy nabierają bardziej wyraźnych kształtów. W ciemnościach strach i lęk bezwstydnie i bezkarnie torturują mnie. Boję się, boję się przyszłości, boję się rana, boję się dnia, nocy. Próbuję znaleźć sobie miejsce, gdzie mogłabym się ukryć, na chwilę odpocząć. Łazienka, kanapa, krzesło przy biurku, łóżko, podłoga w kuchni między lodówką a szafką. Nigdzie nie ma schronienia., nie ma snu. Niech w końcu błogi sen wróci! Precz, myśli opętane!
Dusza boli
Bardzo często czuję się jak niepotrzebny człowiek. Dziś jestem niepotrzebna nikomu, nieprzydatna, zawalam tylko kawałek planety. Czuję się jak śmieć, którego nie można zutylizować, bo podobno każda jednostka ludzka jest ważna. Ale nie taka szmatława jak ja! Bóg o mnie zapomniał, anioł stróż opuścił, zostawił na pastwę samotności. Dziś próbowałam się modlić. O co? O zapomnienie, o uspokojenie. W duszy wciąż szaleje straszliwa nawałnica… Nie ma się gdzie skryć, parasol się zepsuł… Boli mnie dusza…Zrozumcie dusza mnie boli! Nie chodzę na basen, nie spotykam się ze znajomymi, nie robię zdjęć, coraz rzadziej mam ochotę gdzieś jechać, nie chodzę do kina, nie czytam, nie oglądam telewizji, rzadko odbieram telefony, nie odpisuję na sms-y od znajomych. Totalna alienacja. I nawet chcę, przez chwilę euforycznie wydaje mi się, że odpiszę na sms-a, że pójdę na basen, ale w końcu ląduję na kanapie, zamknięta w domu. W kubkach po herbacie hoduję pleśń. Próbuję się trzymać, tak, trzymam się, mocno, korzeniami, choć liście zaczynają usychać. Rozpacz jest we mnie. Właściwie to nie rozpacz, to nawet nie żal, to coraz większa obojętność. Obojętność nie do zniesienia. Może jakieś skrawki mnie jeszcze walczą. Nie chcą się poddać, są już jednak u kresu sił.
Lęk
Czy można pozbyć się lęku? Czy jest to możliwe? Dlaczego lęk jest tak potężnym uczuciem, dlaczego przybiera tak różne formy?
Wysiłek, szybkie decyzje, pęd spraw codziennych są w stanie na chwilę przytłumić niszczące działanie strachu. Ale gdy tylko nieco zwalniam, natychmiast lęk wyłazi, wypełza z każdej najmniejszej nawet komóreczki, rozsiada się w mojej głowie jak absolutny władca. Bez skrupułów, bez żenady, bezwzględnie rządzi moimi emocjami. Manipuluje, kpi z moich optymistycznych wizji, tłamsi w zarodku pozytywne myślenie, gnębi radosne odczucia. Strach i lęk są we mnie, czuję je. Poruszają moimi rękoma, nogami. Manipulują moim życiem.
Zaszczuł mnie!
Bunt?! Każdy przejaw walki z nim – Lęk niszczy! Dwuletnia terapia spłonęła na stosie jak czarownica. Zostało po niej tylko uzmysłowienie sobie, dlaczego się boję. Przeanalizowałam swoje życie, swoje dziecięce emocje. Ale ON wciąż jest!
Wielkie Marzenie o swobodnej głowie pełnej normalności jest wciąż tylko marzeniem. Chwilami nie wiem, co to jest ta normalność. Nie wiem, do czego dążę. Spokój wewnętrzny – czym jest? Lęk to bardzo przebiegły potwór. Atakuje w momencie, w którym najmniej się go spodziewam. Wieczorami w zaciszu domowym podpowiada różne chore myśli, odkształca rzeczywistość. Czasami zaczyna mnie fizycznie dusić. Mam wtedy wrażenie, jakby moją klatkę piersiową przytłoczyły cztery ogromne słonie. I to wcale nie z różowymi kokardami na ogonach! Lęk kocha sytuacje stresowe. Wtedy triumfuje! Ogarnia mnie całą. Trzęsę się, widzę czarne scenariusze mojego życia. Dla mnie te kilka godzin to niekończące się wieki panowania lęku. Widzę siebie wtedy jako nieudacznicę, pokrakę życiową, beznadziejną, aseksualną kobietę.
Myśli samobójcze
Dziś są moje urodziny, a ja się czuję jak skazaniec z wyrokiem na następne trzydzieści lat życia. Wczoraj byłam już bliska podcięcia sobie żył, ale jedna z moich przyjaciółek wyczuła chyba pismo nosem i siedziała u mnie prawie przez całą noc. Ludzie są uparci! Daliby spokój! Nie radzę sobie. Stres, paranoje, napięcia, rozczarowanie, strach. Wszystko razem. Wymiotować mi się chce już od tego, ale się w to wkręcam. Nie dam rady dłużej. Głupio mi, że “to” wszystko tyle trwa, że nie potrafię się wyleczyć, że depresja wraca. Drażni moją głowę, pęta i kastruje emocje, uwalnia strach, lęk i rozpacz. Nie umiem żyć, nie wiem jak. Powoli konam, więdnę, gniję. Zjada mnie jakiś niezidentyfikowany potwór. Nie wytrzymam tego napięcia, to nie agresja, to nie obojętność, to powolna agonia.
Pomoc nadeszła
Pomoc nadeszła. Proszki. Uwierzmy w farmakologię! Wierzę, chcę wierzyć, muszę wierzyć! Dwie małe tableteczki. Moje zbawienie, moje wybawienie, moje uwielbienie. Codziennie rano leżą na stole. Patrzę na nie z nadzieją. One są, one pomogą, one… niech mnie wezmą w posiadanie, niech się stanie zmartwychwstanie! Walka o przetrwanie, walka o dziś i o jutro. Nawet jeśli przegram poszczególne bitwy wygram z depresją.