Nasza cywilizacja skutecznie odsunęła nas od przyrody. Większość z nas mieszka w miastach, zamiast chodzić po łąkach i lasach chodzimy po zatłoczonych, wybetonowanych ulicach, spędzamy wolny czas w galeriach handlowych, nasze życie obraca się wokół ekranu telefonów. Dzieci zamiast bawić się na łąkach, przydomowych ogrodach, wspinać się po drzewach w lesie, spędzają czas przed ekranami telewizorów, tabletów, smartphonów. Ten brak natury, czyli tego, co dla człowieka było od zarania dziejów podstawą egzystencji dewastuje nasze mózgi i zdrowie. Czas na powrót do korzeni, do natury!
Uboczne skutki cywilizacji
Nasza cywilizacja mocno nas rozpieściła. Nie musimy walczyć o jedzenie, nie głodujemy, nasze ulice i domy są dość bezpieczne.Zamiast przemierzać kilometry na piechotę, jeździmy samochodami, rowerami, pociągami, latamy samolotami. W zasadzie mamy wszystko. Ale płacimy też za to wysoką cenę – cierpimy na różne choroby i to zarówno te fizyczne jak i te psychiczne, zdewastowaliśmy naszą planetę i ograniczyliśmy naturalny kontakt z przyrodą. A przecież natura i potrzeba kontaktu z nią jest integralną częścią nas. W ostatnich latach coraz większa liczba naukowców szuka pomysłu, co zrobić, aby ograniczyć „uboczne skutki naszej cywilizacji”. Jednym z nich jest zwiększenie kontaktu z naturą.
Zespół deficytu natury
Na wiele współczesnych schorzeń nie da się tylko przepisać tabletki czy rehabilitacji w specjalnie przygotowanej sali. Trzeba też podjąć inne działania. Takie, które można dostać bez recepty i skierowania. W Wielkiej Brytanii i USA wielu lekarzy zaleca oprócz standardowego leczenie przebywanie jak najwięcej w parku, lesie, nad rzeką, w ogrodzie. Dlaczego? Dostrzeżono bowiem wiele niekorzystnych związków związanych z brakiem kontaktu z naturą i nazwano je zespołem deficytu natury. Określenia tego, jako pierwszy użył Richard Louv, amerykański dziennikarz i pisarz, który połączył fakty, dokonał licznych obserwacji i stwierdził, że wiele współczesnych ludzi, szczególnie dzieci cierpi na zespół deficytu natury. Przejawi się on zanikającą świadomością, trudnością w koncentracji, osłabioną, prawie do całkowitego zaniku zdolnością do odnajdywania sensu w przejawach życia oraz zanikiem sprawności fizycznej. Coraz częściej problem zespołu deficytu natury pojawia się w publikacjach i na konferencjach medycznych.
Czy przyroda jest nam potrzebna do szczęścia?
Absolutnie tak. Naukowcy w artykułach opublikowanych w „Journal of Environmental Psychology” dowodzą, że kontakt z przyrodą daje nam siły witalne i energię, a także wzmacnia naszą odporność. Dwadzieścia minut patrzenia na zieleń, obniża poziom kortyzolu – hormonu stresu w ślinie o prawie 15 %. Wiele badań dowodzi, że współczesny styl życia przepełniony chaosem informacyjnym, stałą stymulacją: dźwiękiem, obrazem, nienaturalnym szumem, nadmierną stymulacją wszystkich zmysłów prowadzi do stałej niepełnej uwagi. Nie potrafimy na niczym zatrzymać się na dłużej, skupić, delektować się chwilą. Pędzimy bez opamiętania szybciej, dalej, chcemy więcej. Jeśli nie poświęcamy pełnej uwagi na rzeczach, które robimy, nasze receptory w mózgu nie przetwarzają informacji głębiej. A to właśnie głębokość przetwarzania informacji decyduje ile zapamiętamy i się nauczymy. Kontakt z naturą może nam pomóc w osiągnięciu spokoju i przywróceniu równowagi oraz być drogą do poczucia szczęścia.
Co to znaczy kontakt z naturą?
Pytanie może wydać się absurdalne. No właśnie, ale czy każdy czas spędzony na zewnątrz to kontakt z naturą? Czy spędzanie czasu na atestowanym placu zabawa pod nadzorem dorosłych to kontakt z naturą? Czy spacer z dzieckiem siedzącym w wózku to kontakt z naturą? Czy ciągłe krzyczenie na dzieci: nie wchodź tam, nie chodź po trawie, po błocie, nie dotykaj oraz zmuszanie dziecka do przebywania na wyznaczonych w parku ścieżkach to kontakt z naturą? Ok, dziecko obserwuje, co się dzieje, jest wśród drzew, ale czy dotyka, wącha, bawi się patykiem w błocie, rozchlapuje małymi stópkami wodę z kałuży, potyka się o kamienie i gałęzie, potem podnosi i samo szuka bezpiecznej drogi? Według Richarda Louv kontakt z naturą to nieskrępowany, fizyczny kontakt z przyrodą oraz spontaniczna i nieukierunkowana zabawa w jak najmniej przetworzonym przez człowieka otoczeniu.
Ręce precz od dzieci!
To słowa mojej przyjaciółki neurologa dziecięcego, która uważa, że dzieci muszą doświadczać jak najwięcej bodźców płynących z kontaktu z naturą i nauczyć się same je przetwarzać. Ja, jako matka obezwładniona filozofią „bezpieczeństwa” kiedyś słuchałam tych słów z przerażeniem. Teraz wiem, że dziecko musi się przewrócić, żeby nauczyć się wstawać i iść dalej. Warto wypuścić dziecko poza specjalnie skonstruowane dla nich, bezpieczne i przewidywalne place zabaw, muszą poznać również pełną niebezpieczeństw i nieprzewidywalną przestrzeń. Już niedługo wakacje, może warto zaplanować je w lesie, gdzie nie będzie drabinek, zjeżdżalni i drewnianych domków z atestem bezpieczeństwa? Za to będą gałęzie, mech, liście, igliwie, nierówne ścieżki i szyszki pod nogami, kałuże i wszechobecne owady i śpiew ptaków? A jeśli wakacje w mieście, to może warto wybrać się do podmiejskich lasów i tych bardziej dzikich parków?
Kontakt z przyrodą jako nawyk
Nasze współczesne dzieciaki i my sami nawykowo zerkamy do smarphonów, sprawdzamy Facebooka, czy Instagrama. A może warto wprowadzić w nasze życie nawyk wyjazdów poza miasto, na podmiejskie łąki i do lasów? Uczyć dzieci zwracania uwagi na różne zapachy przed i po deszczu, zapachu ziemi i różnych roślin. Jeśli chcecie więcej pomysłów na kontakt z naturą polecam książkę Witamina N autorstwa Richarda Louv.
Moje własne doświadczenie z naturą
W zeszłym roku wyprowadziłam się z Warszawy. Mieszkam teraz w małym miasteczku otoczona górami. Las widzę za oknem, codzienne tam spaceruję z psem. Znajomi często pytają jak ty tam dajesz radę psychicznie? Znacznie lepiej niż w stolicy, choć przez całe życie nie wyobrażałam sobie mieszkania poza Warszawą. A twój syn? Też znacznie lepiej. Robi z kolegami „bazy” w lesie, uczy się jeździć na koniach, grzebie patykami w strumieniu. Niedawno zapytałam go, co to jest “ta baza” w lesie. Odparł z przerażeniem: Mamo, ty nigdy nie robiłaś bazy w lesie w dzieciństwie? To musiałaś mieć okropne dzieciństwo.
No właśnie pozwólmy i dajmy możliwość budowania dzieciom leśnych baz, aby nie miały okropnego dzieciństwa!